Po przebudzeniu nie otwierałam oczu, cały
czas czułam intensywny zapach mięty. Słyszałam dwa męskie głosy kłócące się o
coś. Żaden nie chciał odpuścić. Brzmiały, jak dwa samce alfa walczące o samicę.
Chyba nawet dużo się nie pomyliłam.
- Musimy jej powiedzieć! Nie możemy tego
trzymać w tajemnicy!
- Ale jeżeli się dowie to będzie próbowała
znowu popełnić samobójstwo!
- To będziemy jej pilnować!
- Już raz się prawie zabiła! Nie pamiętasz!
Nie może się o tym dowiedzieć! To ją zniszczy…
- Nawet jeśli, to nie mamy prawa utrzymywać
tego w sekrecie! To w końcu jej życie, Ferr. Musisz to zrozumieć.
„Niewiarygodne… Ferris powiedział tyle
zdań…”
Spróbowałam wstać i przy okazji otworzyć
oczy. Nie dałam rady zrobić ani jednego, ani drugiego. Na domiar złego poczułam
nagłą potrzebę korzystania z ubikacji oraz, co jest bardzo sprzeczne z moja
potrzebą, wypić hektolitry wody.
- Hej! – wychrypiałam przez zaciśnięte
gardło.
Żadnej reakcji. Kłótnia dalej trwała w
najlepsze.
„Nie dziwię się. Z takim cienkim głosem, kto
niby miałby mnie usłyszeć”
- Hej! – powtórzyłam, tym razem głośniej.
Zapadła cisza. Jednak nie na długo, po
chwili kłótnia rozpętała się na nowo. Przeturlałam się na bok, myśląc, że łóżko
jest szeroki. Niestety, spadłam z niego. Upadek na podłogę otworzył mi oczy.
Okazało się, że dzięki temu znajdowałam się bliżej drzwi. Siłą woli dźwignęłam
się na nogi i podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam w porę się zorientowałam,
że w moją stronę leci wazon i szybko zatrzasnęłam drzwi z powrotem. Usłyszałam
dźwięk tłuczonego szkła. Dotarło do mnie, że mógł to też być dźwięk tłuczonej
czaszki, gdyby nie drzwi. Powoli otworzyłam je ponownie i wyściubiłam przez nie
nos. Ferris i Zov stali wpatrzeni w drzwi.
- W takim razie sam jej to powiedz.
Wytłumacz, żeby nie próbowała się targnąć na swoje życie albo zamknij w
piwnicy. Mnie nie obarczaj więcej tą odpowiedzialnością – warknął i wyszedł
zamykając z hukiem drzwi frontowe.
- O co chodzi? – zapytałam skołowana po
pewnym czasie.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Chodź, pójdziemy zobaczyć, co tym razem
puszczają w tym ogromnym pudle – ruchem głowy wskazał na ogromny telewizor.
Wyciągną do mnie rękę.
- Nie -
cofnęłam się zdecydowanie. – Chcę wiedzieć, o co tu chodzi. W końcu to
ja zostałam porwana, a nie ty! – objęłam się ramionami.
Popatrzył na mnie. Z oczu zniknęła mu radość.
Westchną coś pod nosem i ruszył w stronę salonu. Tylko obserwowałam, kiedy
rozwalił się na kanapie. Zza poduszki wyciągną pilota. Latał po kanałach, jak
wariat. Dalej stałam w progu sypialni. Moich uszu dobiegły odgłosy walki.
- No chodź, przecież nie będziesz tam stała
cały czas – powiedział. – No wiem, że chcesz tu przyjść. Chodź! – zagarnął na
mnie ręką. – No nie daj się prosić!
Przyczłapałam do kanapy. Usiadłam na jej
skraju, byle jak najdalej od niego. Prychnął pod nosem. Wszystkie mięśnie
miałam napięte, a na każdy jego ruch się wzdrygałam. Z każdym ciosem na
ekranie, relaksowałam się coraz bardziej. Aż w końcu przyjęłam podobną pozycję,
co Zov.
Zaczęły się reklamy.
- Mógłbyś mi w końcu powiedzieć, o co wam
chodzi? Chciałabym już iść do domu, wziąć prysznic i zgłosić was na policję.
Moja lista zrobienia stu rzeczy przed śmiercią skróciła się do trzech –
mruknęłam ziewając.
- Wszystko w swoim czasie. Jeszcze się
wszystkiego dowiesz. Na tę chwilę ciesz się wolnością umysłu – zatoczył łuk
dłońmi.
- To możecie mi wysłać list z więzienia. Ja
zadzwonię na policję, was zamkną w jednej celi i napiszecie mi list, jak to się
żyje z mordercami pod jednym dachem – powiedziałam z nadzieją w głosie. –
Chciałabym was zobaczyć za kratkami w pomarańczowych strojach więziennych –
rozmarzyłam się.
- Nie, raczej pomarańcz to nie mój kolor.
Gryzłby się z włosami – mrukną przyglądając się ich końcówkom.
- To możecie mnie odstawić do domu, ja się
nie pogniewam. Naprawdę. Nigdzie nie zadzwonię. Będę udawać nastolatkę obrażoną
na cały świat, która postanowiła nie wracać do domu przez… Ile ja już tu
siedzę?
- Dwa
dni.
- …Przez dwa dni. Co ty na to? –
zaproponowałam już trochę mniej przekonana moją szansą na ucieczkę.
- Ja to może i bym cię wypuścił, ale Ferr
mnie za to zabije. Więc lepiej zrezygnuj z planów ucieczki. I tak by Cię znalazł
prędzej lub później.
Kompletnie zrezygnowana przewiesiłam głowę
przez oparcie kanapy.
- To może chociaż prysznic?
- Na wprost i w prawo. Obok drzwi
frontowych. Nawet nie próbuj ich otwierać. Prędzej połamiesz sobie paznokcie, niż
się dobierzesz do zamka.
Wstałam i poszłam do łazienki. Przed
zamknięciem drzwi uświadomiłam sobie, jak małe jest to pomieszczenie.
Otworzyłam je na całą szerokość.
- Mam prośbę! – krzyknęłam w głąb
mieszkania.
- Słucham!
- Ja… Ja zostawię drzwi otwarte na oścież!
Mógłbyś się nie kręcić w pobliży i mnie nie podglądać? Byłabym wdzięczna!
- Haha! Podglądanie dziewczyn kiedy biorą
prysznic jest moim męski obowiązkiem! – prawie słyszałam jego uśmiech.
- Spróbuj tylko…
- Dobra, dobra. Nawet się tyłka nie ruszę.
Ech, kocham klaustrofobiczni.
Poczułam, że mogę mu zaufać. O dziwo w
łazience zmieścił się zlew, ubikacja, duża szafka przepełniona damskimi(!) i męskimi kosmetykami, prysznic oraz wanna na
ślicznych nóżkach przypominających lwie łapy z ostrymi pazurami. Pogrzebałam w
szafce. Znalazłam w niej ręcznik. Zrzuciłam z siebie dres i napuściłam gorącej
wody do wanny. Dolałam też miętowego płynu do kompieli.
„Skoro mam tu trochę zabawić, muszę się przyzwyczajać
do luksusu.”
Kiedy wanna zapełniała się wrzątkiem, ja
przyjrzałam się swojej twarzy w lustrze nad umywalką. Grzywka była wywinięta do
góry. Nad prawą brwią miałam rozcięcie wielkości małego palca otoczone okropnym
fioletowym siniakiem. Krew była roztarta po całej prawie połowie twarzy. Pewnie
stało się to, gdy spała. Lewe ucho miało dziurki po ostrych zębach Ferris’a. Westchnęłam.
Powoli weszłam do wanny. Położyłam się rozkoszując gorącem wody. Zanurzyłam się
po samą szyję. Zmyłam z siebie zaschniętą krew. Umyłam dredy i rozkoszowałam
się chwilą relaksu. Zapomniałam o tym, że jestem porwana, zamknięta w cudzym
mieszkaniu z obcym facetem i siedzę w wannie z otwartymi no oścież drzwiami w nadziei,
że nikt tu nie zajrzy, gdy nagle przypomniałam sobie o Wolbordzie.
„Gdzie jesteś Wolbord?”
_________
Rozdział niesprawdzony!
Howdy! I could ɦaѵe sworn I've visited this wеb ѕite
OdpowiedzUsuńbeforе but ater goiոg through sokme of the posts I realized it's new to me.
Anyways, I'm ceгtainly delighted I found it and I'll be bookmarking it and checking ƅack regularly!
my webpage ... maillot de foot italie
Bardzo fajny blog, czekam na następny wpis. Serdecznie zapraszam na mój blog :)
OdpowiedzUsuńHej i co dalej?! My też chcemy się dowiedzieć gdzie on jest ;-)
OdpowiedzUsuń